piątek, 27 kwietnia 2012

Nie ma lipy.

Obejrzałem sobie galę MMA (czy jakoś tak). Nie lubię tego typu sportów walki. O wiele bardziej rajcuje mnie boks i archiwalne filmy z najlepszymi K.O. w wykonaniu Mika Tysona. Cóż jednak zrobić, kiedy to pół kraju podnieca się walką Najmana z Hardcorowym Koksem? I ja popłynąłem z prądem.
Moje wrażenia są takie-nie wiem czemu Marcin Najman jest aż tak znienawidzony. Szczerze, to szkoda mi faceta. Robi coś, co chyba lubi, jednak mu to za Chiny ludowe nie idzie. Stara się, jednak nie wychodzi. Zdarza się i tak. Może i bawi się w celebrytę, jednak kto z jego przeciwników tego nie robi? Pudzian? Medialny aż do puszczenia pawia. Saleta? Kreowany przez media na dobrego tatusia z jedną wątrobą złośliwy cwaniaczek. Kto nie wierzy niech poczyta o zachowaniu Salety jakieś 10 lat temu. Burneika? Może i sympatyczny, jednak również celebryta. I to w dodatku sprowadzający na złą drogę. Przypuszczam, że znajdzie się kilku chętnych młodzianów, którzy zaczną się "koksić" by być chociaż w połowie tak fajnym jak Litwin. A potem nie dożyją 30. Według mnie Burneika daje bardzo zły przykład i jego postawa może tylko zachęcić do przyjmowania poradzieckich specyfików zwiększających, które to specyfiki są wyciągami z rdzeni reaktora w Czernobylu. Mam nadzieję, że się mylę, jednak po usłyszeniu historii o 28 letnim chłopaku, któremu wątroba po zażyciu koksów skurczyła się do rozmiarów wątroby niemowlaka, zaś skóra przybrała pomarańczowy odcień wolę dmuchać na zimne.

niedziela, 26 lutego 2012

Lepiej wziąć niż dać?

   Kilka lat temu cała Polska dowiedziała się o istnieniu małej miejscowości noszącej nazwę Włoszczowa. Powodem sławy tej małej mieściny znajdującej się na terenach byłego województwa kieleckiego był peron i tory. Media spod znaku TVN, GW (jak i inne obiektywne) nie zostawiły suchej nitki na ś.p. Przemysławie Gosiewskim i innych ludziach, którzy zaangażowali się w to, by miastu przybliżyć nieco wielki świat. No bo jak to? Po co na takim zadupiu peron i nowe torowisko? I to jeszcze za takie olbrzymie kwoty?! GW niemal codziennie donosiła o tym jak Gosiewski załatwił peron, że prokuratorzy się zajmują sprawą, że sądy, że przesłuchania. I co? I nic. Liczono pasażerów, liczono czy się opłacało, robiono wszystko, by zdyskredytować całe przedsięwzięcie. Niedawno wieszczono nawet śmierć peronu. Jednak wiadomość okazała się Gówno Warta. I na koniec najważniejsze- koszty budowy peronu wynosiły mniej niż 1 mln złotych (nie liczę torowiska, gdyż yo byłby czysty debilizm-tory i tak trzeba kiedyś wymienić, szczególnie, jeśli mają się po nich poruszać szybkie pociągi).
  Dlaczego odgrzałem tego starego, nieświeżego i śmierdzącego kotleta? Peron we Włoszczowie był przedmiotem kpin, drwin i innych kabaretowych zabiegów przez długi czas. Bo w końcu zrobiono coś dla ludzi z polskiej prowincji, więc trzeba to wyśmiać. Chodziły pogłoski o autostradach i lotniskach we Włoszczowie. Ba, nawet o porcie morskim coś było mówione. Temat ciągnął się przez kilka miesięcy. A dzisiaj? Gość od stadionu narodowego (a raczej narodowej wtopy) bierze 570 tysiaków na odchodne. Sprawa w mediach już ucichła. Niedługo pewnie Polacy zapomną, tak jak i o wszystkich przekrętach, premiach i pieniądzach na odchodne. A peron we Włoszczowie będzie trwać ku uciesze gawiedzi. Bo po co dać komuś, skoro można do własnej kieszeni zabrać?

środa, 11 stycznia 2012

Krwawa orgietka.

Co jest lepsze-początek życia, czy jego koniec? Dawanie życia, czy jego odbieranie? Defloracja czy dekapitacja? Stawiam, że wszyscy odpowiedzieli, że te pierwsze możliwości (a jeśli ktoś wybrał drugie, to... idź się leczyć psychopato!). No właśnie. Więc dlaczego telewizja serwuje nam wyrywane bebechy, ucięte głowy, wyrwane kończyny już od godziny 20 (albo i wcześniej), zaś cycki dopiero po 23 i to w dodatku rzadko? Albo mało co widać? Nie wspomnę już o ostrzejszych scenach. Nawet filmy, w których krew gęsto się leje są seksualnie bardzo grzeczne.
Przykład? Piraci z Karaibów. Przemocy jak cholera, jakiś facet trzyma w kuferku swoje serce, jacyś piraci są wieszani (w tym dziecko) i wszystko jest ok. A seks? Najbardziej erotyczną sceną było to, jak elf, który został kapitanem meduzą całował w gołą (pierdzielone bezwstydniki!) nogę laski, która całowała się z tym facetem, co sobie maluje oczy! Perwersja (A tak swoją drogą- elf był martwy, kiedy płodził to dziecko, więc czy to jest propagowanie nekrofilii?).
Inny przykład. Trailer do najnowszej serii serialu Spartacus. Krew leje się gęsto, prezentowane są nowe formy odcinania głowy (odcinanie głowy na wysokości ust, odcinanie samej twarzy), krzyżowanie jakiejś laski, za to seksualnie jest biednie. Niby coś tam się dzieje, ale nawet po zatrzymaniu filmiku niewiele widać. Dziwne, nie? Prawie tak samo dziwne jak to, że uprawiać seks można od 16 roku życia (czy jakoś tak, nie wgłębiałem się w to nigdy), ale pornola kupić dopiero, jak ma się 18. Wszystko to takie dziwne.

środa, 4 stycznia 2012

My już są Chińczyki. A przynajmniej ja.

Czasem wchodzę sobie na Pudelka. No dobra, może nie czasem. Codziennie po 3 albo 4 razy. Pudelek jest jedną z pierwszych stron, jakie odwiedzam po przebudzeniu. Lubię wiedzieć, co czynią celebryty, gdyż czuję się wtedy mądrzejszy od nich. Ot, po prostu takie nabijanie własnego ego.

Dziś czytałem o tym, jak to rodzina Kardashianów wzbogaca się sprzedając gadżety produkowane przez chińskich niewolników (cały tekst http://www.pudelek.pl/artykul/37148/gadzety_kim_produkuja_chinscy_niewolnicy/). Szczególnie zaciekawił mnie następujący fragment:

Warunki tam panujące mają być skandaliczne: pracownicy, często dzieci poniżej 16 roku życia, przebywają w upale, brakuje im świeżego powietrza i światła, nie mogą również rozmawiać w czasie pracy, czy wstać i rozprostować mięśni, a na wyjście do toalety potrzebne jest specjalne pozwolenie. Tak pracujący Chińczycy "zarabiają" około... 1 dolara za godzinę! Dodajmy, że Kardashianowie w zeszłym tylko roku wzbogacili się o kwotę rzędu 65 milionów dolarów...
Po przeczytaniu wróciłem pamięcią do swoich doświadczeń z prac różnorakich, z drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku. W Polsce. Co ciekawe mi też zdarzało się pracować w nieklimatyzowanych blaszanych halach, kiedy temperatura na dworze wynosiła 35 stopni. Był zakaz otwierania ramp i okien. Ja sobie radziłem, problem miały jednak kobiety. Czasem mdlały z gorąca, nie mogły rozmawiać, pracowały ciągle na stojąco, w tym samym miejscu. O wyjście do ubikacji musiały się pytać. Praca za 5 zł netto. Pracowałem również w pewnej znanej "restauracji". Praca oczywiście na stojąco, przy grillach rozgrzanych do ponad 200 stopni. O wyjście do ubikacji trzeba się oczywiście było pytać, praca za 5,36 zł brutto. Czyli na rękę niewiele więcej niż ówczesny kurs dolara. Kiedy zobaczyłem kwit z wypłaty poczułem się tak, jakby mnie ktoś po pysku interesem wystrzelał. A dodam, że praca często 7 dni w tygodniu, od 15-23. Prawie jak Chiny.
Przyznam, że wali mnie to, czy Pudelek pisze prawdę czy nie. Jakoś los Chińczyków obchodzi mnie mniej niż mój własny, jeno pytam się - skoro w Chinach takie coś nazywa się niewolnictwem, łamaniem praw człowieka, to jak to nazwać w Polsce? I jeszcze jedno- w Chinach łamie się prawa człowieka i w Korei Północnej łamie się prawa człowieka. Chiny są bogate, Korea nie. Bul- Komorowski jeździ do Chin, do Korei nie. Czy tylko ja widzę związek?