środa, 4 stycznia 2012

My już są Chińczyki. A przynajmniej ja.

Czasem wchodzę sobie na Pudelka. No dobra, może nie czasem. Codziennie po 3 albo 4 razy. Pudelek jest jedną z pierwszych stron, jakie odwiedzam po przebudzeniu. Lubię wiedzieć, co czynią celebryty, gdyż czuję się wtedy mądrzejszy od nich. Ot, po prostu takie nabijanie własnego ego.

Dziś czytałem o tym, jak to rodzina Kardashianów wzbogaca się sprzedając gadżety produkowane przez chińskich niewolników (cały tekst http://www.pudelek.pl/artykul/37148/gadzety_kim_produkuja_chinscy_niewolnicy/). Szczególnie zaciekawił mnie następujący fragment:

Warunki tam panujące mają być skandaliczne: pracownicy, często dzieci poniżej 16 roku życia, przebywają w upale, brakuje im świeżego powietrza i światła, nie mogą również rozmawiać w czasie pracy, czy wstać i rozprostować mięśni, a na wyjście do toalety potrzebne jest specjalne pozwolenie. Tak pracujący Chińczycy "zarabiają" około... 1 dolara za godzinę! Dodajmy, że Kardashianowie w zeszłym tylko roku wzbogacili się o kwotę rzędu 65 milionów dolarów...
Po przeczytaniu wróciłem pamięcią do swoich doświadczeń z prac różnorakich, z drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku. W Polsce. Co ciekawe mi też zdarzało się pracować w nieklimatyzowanych blaszanych halach, kiedy temperatura na dworze wynosiła 35 stopni. Był zakaz otwierania ramp i okien. Ja sobie radziłem, problem miały jednak kobiety. Czasem mdlały z gorąca, nie mogły rozmawiać, pracowały ciągle na stojąco, w tym samym miejscu. O wyjście do ubikacji musiały się pytać. Praca za 5 zł netto. Pracowałem również w pewnej znanej "restauracji". Praca oczywiście na stojąco, przy grillach rozgrzanych do ponad 200 stopni. O wyjście do ubikacji trzeba się oczywiście było pytać, praca za 5,36 zł brutto. Czyli na rękę niewiele więcej niż ówczesny kurs dolara. Kiedy zobaczyłem kwit z wypłaty poczułem się tak, jakby mnie ktoś po pysku interesem wystrzelał. A dodam, że praca często 7 dni w tygodniu, od 15-23. Prawie jak Chiny.
Przyznam, że wali mnie to, czy Pudelek pisze prawdę czy nie. Jakoś los Chińczyków obchodzi mnie mniej niż mój własny, jeno pytam się - skoro w Chinach takie coś nazywa się niewolnictwem, łamaniem praw człowieka, to jak to nazwać w Polsce? I jeszcze jedno- w Chinach łamie się prawa człowieka i w Korei Północnej łamie się prawa człowieka. Chiny są bogate, Korea nie. Bul- Komorowski jeździ do Chin, do Korei nie. Czy tylko ja widzę związek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz