niedziela, 26 lutego 2012

Lepiej wziąć niż dać?

   Kilka lat temu cała Polska dowiedziała się o istnieniu małej miejscowości noszącej nazwę Włoszczowa. Powodem sławy tej małej mieściny znajdującej się na terenach byłego województwa kieleckiego był peron i tory. Media spod znaku TVN, GW (jak i inne obiektywne) nie zostawiły suchej nitki na ś.p. Przemysławie Gosiewskim i innych ludziach, którzy zaangażowali się w to, by miastu przybliżyć nieco wielki świat. No bo jak to? Po co na takim zadupiu peron i nowe torowisko? I to jeszcze za takie olbrzymie kwoty?! GW niemal codziennie donosiła o tym jak Gosiewski załatwił peron, że prokuratorzy się zajmują sprawą, że sądy, że przesłuchania. I co? I nic. Liczono pasażerów, liczono czy się opłacało, robiono wszystko, by zdyskredytować całe przedsięwzięcie. Niedawno wieszczono nawet śmierć peronu. Jednak wiadomość okazała się Gówno Warta. I na koniec najważniejsze- koszty budowy peronu wynosiły mniej niż 1 mln złotych (nie liczę torowiska, gdyż yo byłby czysty debilizm-tory i tak trzeba kiedyś wymienić, szczególnie, jeśli mają się po nich poruszać szybkie pociągi).
  Dlaczego odgrzałem tego starego, nieświeżego i śmierdzącego kotleta? Peron we Włoszczowie był przedmiotem kpin, drwin i innych kabaretowych zabiegów przez długi czas. Bo w końcu zrobiono coś dla ludzi z polskiej prowincji, więc trzeba to wyśmiać. Chodziły pogłoski o autostradach i lotniskach we Włoszczowie. Ba, nawet o porcie morskim coś było mówione. Temat ciągnął się przez kilka miesięcy. A dzisiaj? Gość od stadionu narodowego (a raczej narodowej wtopy) bierze 570 tysiaków na odchodne. Sprawa w mediach już ucichła. Niedługo pewnie Polacy zapomną, tak jak i o wszystkich przekrętach, premiach i pieniądzach na odchodne. A peron we Włoszczowie będzie trwać ku uciesze gawiedzi. Bo po co dać komuś, skoro można do własnej kieszeni zabrać?